IndeksIndeks  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Jezioro

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Admin

Admin



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Jezioro    Jezioro    EmptySro Wrz 27, 2023 1:05 pm

Jezioro    Evening_landscapes_of_lake_svetloye_by_box426_de9g8w1-pre.jpg?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7ImhlaWdodCI6Ijw9ODU1IiwicGF0aCI6IlwvZlwvNzdhY2I0YzMtNWY3MS00ZjdlLWI5NDgtMmM2YmFlNWY5MjI3XC9kZTlnOHcxLWJlOThmYTFiLTViNjUtNDQ0MC1iMGRmLWQ5NTFmZmIxMjBiNi5qcGciLCJ3aWR0aCI6Ijw9MTI4MCJ9XV0sImF1ZCI6WyJ1cm46c2VydmljZTppbWFnZS5vcGVyYXRpb25zIl19

Jezioro jest wielkie, otoczone pagórkami. Woda w nim jest bardzo zimna. Po zanurzeniu się w jeziorze można zobaczyć mnóstwo różnego rodzaju wodorostów, a płynąc dalej i głębiej, dociera się do wioski trytonów. Jej początkiem jest wielka skała, na której widnieje malunek trytonów polujących na wielką kałamarnicę. Pod jeziorem znajduje się Pokój Wspólny Slytherinu. Pierwszoroczniacy płyną tędy do zamku na Ceremonię Przydziału.
Powrót do góry Go down
Astoria Greengrass

Astoria Greengrass



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptyPon Mar 25, 2024 10:37 pm

[pierwsza sobota września; przed świtem]

Zamek wydawał się… Zupełnie obcy. Zupełnie jakby ktoś próbował sprzedawać im lukrecję w papierku po czekoladzie. Z pozorów nic się nie zmieniło – Krwawy Baron znajomo podzwaniał łańcuchami, szaty szkolne były równie nudne i nietwarzowe co rok czy dwa lata temu, a książki do Historii Magii grube i nudne.
Chochliki tkwiły w szczegółach. Każdy zdawał się chodzić na paluszkach, zupełnie jakby badano na ile można sobie pozwolić. Nawet Astoria stanowczo odmówiła urządzania imprez, póki nie dostanie przynajmniej sześćdziesieciodziewięcioprocentowej gwarancji, że w połowie nocnych popijał nie spotka ich niezapowiedziany nalot Śmierciożerców. Zresztą… Panna Greengrass, wreszcie wypuszczona ze Skrzydła Szpitalnego, była wyjątkowo nieswoja. Wciąż osowiała po podróży do szkoły, odcięta od narkotyków i eliksirów, starała się ewidentnie trzymać na uboczu. Z dala od swoich… „przyjaciół”.

W dni lekcyjne to było o wiele prostsze. Na zajęcia wychodziła zanim jaśnie pan Malfoy raczył się pewnie zwlec z łóżka. Wystarczyło unikać boiska do Quidditch’a, żeby nie wpaść na Blaise’a popołudniami, a Avery sam rozpływał się w powietrzu na jej widok. Unikała śniadań czy obiadów i tylko troska skrzatów domowych, które zostawiały jej trochę jedzenia przy łóżku sprawiały, że dziewczyna jadła cokolwiek.
Strach pojawiał się na myśl o weekendzie.
Obudziła się przed świtem. A może wcale nie spała? Spędzała noce zawieszona między jawą a snami, na narkotycznym detoksie. Bez słodkiego smaku Amortencji na języku ciemność była pusta i przerażająca.
Leżenie w pełnym pochrapujących dziewcząt dormitorium nie miało sensu. Co te idiotki mogły wiedzieć o jej bólu? O jej werterowskim cierpieniu? Wzięła głęboki oddech. Potem kolejny. I jeszcze jeden. Ale mózg uparcie odmawiał powrotu w objęcia Morfeusza. Może to i lepiej? Astorka wstała bezszelestnie z łóżka, narzuciła na koszulę nocną jedną z cieplejszych, dłuższych szat. Pantofelki złapała w jedne ręce, różdżkę w drugą i wymknęła się z sypialni.

- * -

Pogrążone w ciszy i porannej mgle błonia wydawały się jeszcze bardziej magicznym miejscem niż zwykle. Z reguły nie była typem dziewczyny zachwycającej się pięknem natury. Nie próbowała romantyzować swojej dzisiejszej samotności czy udawać, że jest jedną z bohaterek książek, które w ciszy poranka odnajdują swoje prawdziwe przeznaczenie.
Ale musiała przyznać, że snucie się bez celu boso po zroszonej rosą trawie było… przyjemne. Nawet jeśli miało w bliższej przyszłości poskutkować porządnym katarem. Nogi same zaprowadziły ją nad jezioro.
Wszyscy wiedzieli, że wschody słońca obserwuje się z Głazu. Wystającego sporo nad wodę wielkiego kamienia, na który ciężko było się wdrapać i jeszcze trudniej się na nim utrzymać. Ale nawet kąpiel w lodowatej wodzie była ryzykiem wartym podjęcia.
Szkoda tylko… że najlepsza miejscówka w tym rewirze była już przez kogoś zajęta. Pogrążona w myślach Astoria zauważyła to o wiele zbyt późno, by móc zawrócić i nie wyglądać jak ostatnia idiotka.
Dlatego zatrzymała się przy Głazie, spoglądając na nieznanego sobie chłopaka.
- Hej cud chłopcze!- Zawołała ni to normalnie ni półszeptem. Musiała wyglądać co najmniej absurdalnie – z rozpuszczonymi długimi blond włosami, w rozpiętej szacie pod którą miała tylko białą, typowo arystokratyczną, sięgającą jej niemal do kostek koszulę nocną i pantofelkach, które trzymała dziarsko w dłoni.- Jesteś człowiekiem czy uroczym topielcem, który mnie porwie w głębinę jeziora? – Zapytała tak nonszalancko jakby chodziło jej o godzinę.
Powrót do góry Go down
Galahad Ollivander

Galahad Ollivander



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptyWto Mar 26, 2024 1:56 pm

Być może nierozważnie było szwendać się po nieznanym terenie o poranku w pierwszą sobotę po rozpoczęciu roku. Mimowolnie nękany przez bezsenność musiał nieco przyciszyć umysł, a miarowe oddechy wydobywane przez współlokatorów wcale nie pomagały. Wpatrywanie się w tapety również przestawało być tak ujmujące, bo większość z nich zdołał już niemal odrysować na pamięć. Samo szkicowanie też nie miało większego sensu, bo nijak był w stanie zapewnić sobie komfortowe miejsce do rysowania, które nijak wpłynęłoby na otoczenie. Pozostało mu niewiele możliwości, jednak z uwagi na swoje dość pokaźne zapasy książek postanowił nieco rozprostować nogi i odnaleźć miejsce nieco bardziej przewietrzone. Duszność nie była spowodowana czymś w pomieszczeniu, po prostu był odzwyczajony od mieszkania w jednym pokoju z taką ilością nieznajomych sobie osób i jeszcze nie mógł przejść z tym do porządku dziennego. Przebrawszy się w mugolskie spodnie w kant oraz koszulę był całkiem nieźle przygotowany na wszelkie niedogodności związane z pogodą przez zwyczajny czar ogrzewający. Wygoda używania magii ze względu na wiek była dla niego już pewną codziennością, stąd ciężko było mu się rozstać przed całkiem dynamicznym wspomaganiem się w codzienności poprzez magię. Głęboko żałował, że nie jest w stanie jeszcze bardziej wykorzystać możliwości magicznych na przykład poprzez wycieczki do sklepu w celach naukowych, jednak wierzył, że w jakiś sposób zdoła to zrobić. Nie był w stanie sobie wyobrazić swojej starszej siostry w roli sprzedawcy różdżek... oczywiście drewniane twory same wybierały czarodzieja, jednakże należało wiedzieć, gdzie szukać. Lividia nie posiadała tej umiejętności, co powodowało wiele zmartwień dotyczących prosperowania sklepu bez odpowiedniego ekspedienta. Nie wspominając już o możliwościach związanych z zawodem, czyli kontynuacji nauki wytwórstwa dobrze wiedział, że musi bardziej się postarać i odnaleźć pracownię na terenie szkoły.
 
Nie pozwalając sobie na tak długą przerwę od edukacji w interesującym go temacie, zabrał ze sobą "Astronomia dla każdego" Detleva Block. Dobrze wiedział, że nie jest to pora sprzyjająca obserwacjom astronomicznym, jednak od jakiegoś czasu zaczął mieć wrażenie, że ułożenie gwiazd ma realny wpływ nie tylko na samą magię, ale również różdżki i proces ich tworzenia. Nie będąc w stanie potwierdzić swojej tezy, po prostu pozwalał sobie na swobodne badanie tematu, który kiedyś wydawał się tak żmudny. Błąkając się po świeżym powietrzu poza murami Hogwartu obserwował głównie czubki swoich butów topiących się w trawopodobnym tworze. Nie wiedział kiedy przystanął i usiadł na rozłożonym kocyku na głazie; kiedy w ogóle zabrał coś poza książką z pokoju? Coś poruszyło się w horyzoncie jego skupionego na wydrukowanych literach wzroku. Wykonywane przez niego ruchy zdawały się być odruchami lunatyka i dopiero na bliski dźwięk nieznanego sobie głosu znalazł szansę na wybudzenie z dziwnego stanu. Powoli oderwał błyszczący wzrok od lektury, w którą patrzył równie urzeczony, co na mówiącą do niego poranną rusałkę. Jednak wszystko wydawało się jednym wielkim snem.
Topielcom nie przystoi porywać rusałek w wodną toń. - odpowiedział jej z lekkim uśmiechem i przekrzywioną w zainteresowaniu głową. Niezwykle poetyckim było spotkać tak swobodnie hasającą dziewczynę, dla której pora dnia i ziąb zdawał się nie sprawiać kłopotów. Oparł głowę na ramieniu i podniósł jedną brew w zastanowieniu. - Ważniejsze pytanie, czy rusałce nie będzie lepiej uchronić się od chorobowej doli? - zapytał z luźną sugestią, kierując wzrok na kawałek rozłożonego kocyka na głazie. Miejsca wystarczyło dla dwójki, stąd Galahand niemal od razu zaproponował jej ucieczkę od tego zimna, którego sam w istocie nie czuł; ona z kolei wydawała się być na tyle beztroska, żeby spokojnie zapomnieć o tak małym, acz znaczącym aspekcie. Czary były potężnym sprzymierzeńcem. - Nie krzywdzę pięknych istot, obiecuję. - powiedział z szerszym uśmiechem, żeby dziewczyna nie czuła się w jakiś sposób przestraszona, choć zważywszy na swój rozwiany włos i mętny wzrok raczej ciężko było go uznać za niebezpiecznego. Nie do końca rozbudzony nie był w stanie nawet zebrać się na tyle, żeby ukrócić na wpół poetyckie myśli, które zachodziły mu w głowę. Dawno już nie czytał poezji, a widok jasnowłosej przypomniał mu o tej jakże ważnej lekturze!
Powrót do góry Go down
Astoria Greengrass

Astoria Greengrass



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptySro Mar 27, 2024 11:34 am

Och knuta za jego myśli!
Dla panny Greengrass nie było nic poetyckiego w takim snuciu się po błoniach. Desperacja? Upadek? Może nawet odrobina szaleństwa? To tak. Ale patrząc w lustro pewnie nie widziałaby w nim żadnej eterycznej istoty - skupiłaby się na wszystkich niedoskonałościach, podkrążonych oczach, zmatowiałych włosach, które opadały jej aktualnie na twarz. Była tylko czarownicą jakich tysiące na świecie.
Najwyraźniej jednak brunet widział w niej coś zupełnie odmiennego - nie chciała niszczyć tego pięknego obrazka. Zwłaszcza, kiedy uraczył ją tak miłym komplementem na dzień dobry!
Czaruś.- Przemknęło jej przez myśl, gdy przewróciła oczami w odpowiedzi i parsknęła cichym śmiechem. Najwyraźniej mało jeszcze w życiu widział pięknych istot.

Przechyliła lekko głowę, zastanawiając się nad propozycją.
Skoro tak ładnie obiecał, że jej nie zrobi kuku (co byłoby pierwszą rzeczą jaką każdy psychopata by obiecał, ale po prawdzie - jaka jest szansa na spotkanie dwóch dusz spod ciemnej gwiazdy? No come on! Już na pierwszy rzut oka wyglądał jej na typa, który puszka pigmejskiego by nie skrzywdził.). Kolejny powiew zimnego, porannego powietrza przesądził jednak dość szybko o decyzji.
Dziewczyna bez niczyjej pomocy wdrapała się na Głaz.
Kroki stawiała ostrożne, wyważone, trochę jakby obawiała się upadku nawet z tak niewielkiej wysokości.
- A Rusałaka uklękła przy tronie z morskiego kamienia. “Topielcu…” rzekła “Utopiony Bóg nie skrywa przede mną żadnych tajemnic. Wiem, że to co martwe, nigdy nie umiera.” - Powiedziała cichym, wciąż zaspanym głosem, bawiąc się cytatem ze swojej absolutnie ulubionej książki. Jeszcze nie usiadła, zamiast tego zerkając w dół na czystą taflę jeziora.- Ale masz rację. Wepchnięcie rusałki do zimnej wody brzmi jak paskudne faux-pas.
Czy większość uczniów postukałaby się w tym momencie w czoło i uciekła przed nią jak przed wariatką? Na pewno. Pozostali uznaliby, że naćpała się wyciągiem ze skrzydeł chochlików i gada od rzeczy. I dobrze. Przecież taki był plan na dzisiaj - pobyć trochę w samotności.
Więc nieszczególnie się w tym momencie przejmowała co zrobi chłopak. Zresztą - nie znała go. Albo musiał być nowy albo był kompletnie nieistotnym typem, na którego po prostu nigdy nie zwróciła uwagi.

Panna Greengrass nie uchodziła wśród znajomych za wybitnie oczytaną dziewczynę. Raczej ironicznie szeptano, że grubymi woluminami to co najwyżej podpiera nóżki rozklekotanej toaletki.
Daleko jej było do Krukonek tkwiących wiecznie w książkach, a krzywdzącego wizerunku kujonki unikała jak ognia. Kto chciałby być nudnym nerdem, kiedy pozycja królowej bankietów dawała jednocześnie popularność i budziła podziw.
Wbrew pozorom szkoła magii nie różniła się pod tym względem od zwykłego mugolskiego liceum.
Grupki, kółeczka wzajemnej adoracji, lepsi i gorsi - łatwo było zarobić łatkę dziwaka i frajera; dużo trudniejsze było odzyskanie reputacji.
W lepsze dni Astoria w życiu nie pozwoliłaby sobie na takie szwędactwo po błoniach. Na bosaka, nieumalowana i nawet nieszczególnie ubranej. To było coś co fundowało jej darmową podróż w jedną stronę do szufladki “pomyluny Lovegood”. Totalna śmierć wizerunkowa.
Ale teraz, kiedy jej otępiały organizm próbował dostosować się do funkcjonowania w stanie innym niż wieczny haj narkotyczny, kwestia pozostania niekwestionowaną “księżniczką Slytherinu” zeszła nieco na dalszy plan.

Nie przywykła do natłoku uciążliwych myśli i odgrywania raz po raz kolejnych scenariuszy przyszłości. Czuła się jakby postawiła wszystko na jedną kartę, a ta okazała się cholerną dwójką pik. Całe życie przecież wiedziała kogo ma kochać i z kim przyjdzie jej dzielić po szkole te piętnaście może dwadzieścia lat zanim klątwa pożre ją do reszty. Ale teraz, gdy jej krew była wolna od Amortencji, nic nie było już takie oczywiste.
- Jestem Astoria. Astoria Greengrass.- Powiedziała w między czasie siadając na miękkim kocu. Odłożyła pantofle na bok, upewniając się przy okazji, że przy najdrobniejszym ruchu czy powiewie wiatru nie wylądują w jeziorze. Przyciągnęła kolana do piersi, wsparła policzek o miękki materiał koszuli nocnej - tak żeby móc się uważniej przyjrzeć niespodziewanemu towarzyszowi.
Było w nim coś… Nie potrafiła tego wyjaśnić. Jakiś dziwaczny urok, który sprawiał, że nie mogła oderwać od niego wzroku.
Powrót do góry Go down
Galahad Ollivander

Galahad Ollivander



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptyCzw Mar 28, 2024 12:21 am

Śmiech... z niego? Z siebie? Z sytuacji?
Ciężko było mu określić, cóż takiego rozbawiło swawolną dziewczynę, której zdawały się nie trzymać żadne troski. Być może ona również wędrowała pośród zachmurzonych myśli, szukając jakiegoś miejsca. Nikt niestety nie był w stanie odpowiedzieć, o co tak naprawdę chodziło, więc brunet jedynie pociągnął kąciki ust w górę w ten rozumnie-niezrozumiały sposób czerpiąc z odrobiny rozpromienienia, którym raczyła jasnowłosa. Niespecjalnie skupiał się na faktycznej jej urodzie, a zwyczajnej aurze, którą wprowadziła swoim niespodziewanym przybyciem przerywając mu w mugolskiej lekturze. Niesamowitym było jak wiele tematów ze świata czarodziejskiego miało pokrewieństwo z mugolskimi porzekadłami i naukowymi odkryciami. Naturalnie ciężko było wszystko wyjaśnić w sposób logiczny i zrozumiały dla wszystkich, a jednak coś łączyło te dwa światy... dokładnie taką samą analogię można zastosować w przypadku tych dwóch szkolnych postaci będących jak dwa krańcowe jabłuszka na tej samej jabłoni.

Obserwował jej wejście na skałę, nie będąc w stanie zareagować na czas. Poranny letarg wciąż dawał się we znaki w powolnych ruchach i niespiesznym oddechu. Ciężko było przezwyciężyć ten dziwaczny stan, którego nawet nie można było nazwać pół snem, pół jawą. Dopiero po czasie zorientował się, że rusałka, którą widział pod przymrużonymi powiekami, była prawdziwa i mówiła! Ależ cóż takiego mówiła! Rzeczy stworzone i to jeszcze przez kogo! Niemal od razu kilka ząbków trafiło na swoje miejsce, pozwalając ospałemu umysłowi zatrybić gdzie należy. Pozwolił chwili trwać, obserwując wpatrującą się w taflę wody dziewczynę. Nie wiedział, co myślała, sam nawet nie wiedział, co on myślał, ot niespodziewane spotkanie, dla którego nikt nie spisał scenariusza. Dopiero po czasie, kiedy zauważył ruch w otoczeniu i zaraz zamknął zaciekawiony wzrok na już-znajomej-Astorii zdołał się odezwać i nieco poprawić na głazie.
"Lecz odradza się twardsze i silniejsze." odpowiedział Topielec, zbierając się na odwagę, żeby powitać Rusałkę z odpowiednim hołdem i poprosić o dłoń. - wyciągnął w jej stronę swoją prawą rękę, chcąc powitać w tradycyjny sposób i nachylić się, żeby musnąć małe knykcie rusałki. - Galahad Ollivander, do usług. - dodał lekkim tonem, posyłając w jej kierunku swój szelmowski uśmiech, który po chwili przygasił, żeby nie wzbudzać niepożądanych odczuć. Dobrze wiedział o swoim przekleństwie zabijającym wszelką czystość relacji, jakie zawiązywał, dlatego nawet tutaj i teraz wiedział, że musi mieć na uwadze swoje zachowanie. Minęło niewiele czasu od rozpoczęcia roku szkolnego, a już słyszał od chłopięcego grona słowa zazdrości o jego powodzenie. Główny problem pozostawał zawsze ten sam... w ogóle nawet się nie starał! Gdzie tu więc sens i logika?

Czyżby Rusałka zapomniała o swoich zdolnościach? - zapytał zaczepnie przyjacielskim tonem i uśmiechem. Oznaczając miejsce, w którym skończył lekturę jakimś papierkiem, dynamicznym ruchem wydobył z rękawa różdżkę. - Drewno w ruch... - tak jak powiedział, tak zrobił - i ciepło znów. - zakończył machnięcie z częstochowskim rymem, którego styl nigdy nie wypadał z obiegu. Pozwolił sobie na wyjście przed szereg i zaczarowanie jej ubrań, które należycie zaczęły grzać, nie pozwalając chorobie wkraść się w ten sposób. - Wybacz za ten brak galanterii, ale nie mogę dopuścić, żeby na mojej warcie Rusałka rozchorowała się w tak haniebny sposób. W końcu to nasza pierwsza przygoda... - powiedział z przepraszającą miną i błyszczącymi oczami. Dobrze wiedział, że ujdzie mu to na sucho, choć faktycznie czuł się źle z faktem, że postąpił nieco za szybko i nieroztropnie. Być może dziewczyna pomyśli, że jednak przesadził? Któż to wie, co takiego kryło się pod tymi jasnymi pasmami włosów, na których słoneczny odblask zapatrzył się w cichej żałości co do swojego postępku. Niby był starszy, a jednak z mądrością wciąż jakby na bakier. - Może zdołam się zrekompensować? - zapytał ze szczerą nadzieją na to, że młódka nie weźmie sobie do serca tej niespodziewanej sytuacji, bo przecież chciał dobrze...
Powrót do góry Go down
Astoria Greengrass

Astoria Greengrass



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptyPon Kwi 01, 2024 1:44 am

Oczy dziewczyny pojaśniały, kiedy usłyszała to co miała nadzieję usłyszeć.
- Zawsze sądziłam, że Ollivanderom bliżej do magicznych lasów i stworzeń niż Żelaznych Wysp.- Stwierdziła siląc się na lekką nonszalancję.
Nawet jeśli miała ochotę pisnąć z zachwytu i wciągnąć Topielca (który co prawda dostał już swoje imię, ale brzmiało ono o wiele mniej cool niż ksywka jaką dzięki niej zarobił) w bardzo długą i pełną teorii spiskowych dyskusję, to jednak zachowała pełen spokój. A przynajmniej bardzo się starała!
Jedyne co ją zdradzało to pełen ekscytacji, lekki uśmiech, którego za nic nie potrafiła ukryć.
Większość ludzi wśród których się obracała miała w głębokiej pogardzie wszystko co tworzyli mugole. Nawet jej ojciec, nieważne jak bardzo starał się „podążać za tą nową, dziwaczną modą” i przymykał oczy na dziwne fascynacje młodszej córki, za nic nie potrafił zrozumieć jej zauroczenia niemagiczną literaturą.
Chciała zostać matką smoków? „Ależ Storia, kochanie. Jeśli tylko skupisz się w tym roku nad ONMZ i zielarstwie na pewno zdobędziesz wystarczające oceny na egzaminach… Potem jakieś kursy i będziesz mogła zajmować się w wolnych chwilach smoczymi pisklętami.”
Marzył jej się wielki tron w pokoju złożony z setek mieczy? „Niewygodne, ale jedno proste zaklęcie transmutacyjne załatwi sprawę.”
Chciała udać się do wiedźmy w lesie, która zdradzi jej przyszłość? „Dziecino, w tym biznesie jest mnóstwo oszustów i krętaczy. Mam namiary na bardzo porządną wróżbitkę. W dodatku prowadzi prywatną praktykę w samym sercu ulicy Pokątnej. Zapiszę cię do niej, jeśli chcesz.”
To co dla mugoli było czystą fantastyką, dla nich było czymś na porządku dziennym.
Dlatego Astoria nieszczególnie często dzieliła się swoimi zainteresowaniami. Zwłaszcza teraz, kiedy przywrócono magiczną wyższość, a mugololóbstwo karano równie srogo co zdradę krwi.
Dość naiwnie, ale jednak założyła, że Krukon nie okaże się pierwszym lepszym zdrajcą i nie rozpowie nauczycielom o tym małym sekrecie. Jednak znajomość niemal na wyrywki mugolskich tekstów mogłaby wpędzić nawet najmilszą, czystokrwistą duszyczkę w poważne kłopoty.

W tym wszystkim niemal zapomniała o porannym chłodzie. Drgnęła lekko zaskoczona, gdy nagle jakiekolwiek uczucie dyskomfortu i zimna zniknęło. Jakby ktoś opatulił ją ciepłym futrem, a na gołe stopy naciągnął grube, wełniane skarpety.
- Um… -Wymamrotała, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć.
Uznała, że pierwsze spotkanie nie jest najlepszym momentem, żeby dzielić się takim drobiazgiem jak swoje mocno przeciętne umiejętności z zaklęć i uroków. Pewnie pierwsza poważniejsza próba rzucenia zaklęcia grzejącego, skończyłaby się przynajmniej podpaleniem materiału. A tego wolała uniknąć. Lepiej trafić do Skrzydła z lekkim katarem niż poparzeniami trzeciego stopnia. Choć po ostatnich doświadczeniach z nową pielęgniarką Astoria poprzysięgła sobie omijać to piekielne miejsce szerokim łukiem.
- Dziękuję… - Przygryzła delikatnie wnętrze policzka.
Cholera, co było w tym chłopaku, że miała ochotę machnąć tylko dłonią i strzelić najbardziej kliszowym „och, przecież nie ma czego wybaczać”, dorzucając trochę szczebiotliwego chichotu? A może to po prostu efekt odstawienia Amortencji? Albo dziwny urok osobisty? Albo fakt, że była absolutnie mordercza godzina i jej zaspany mózg nie łączył jeszcze wszystkich kropek?
Przemilczała też fakt, że „pierwsza przygoda” oznaczała szansę na drugą albo i trzecią. Na ten mały zaszczyt Krukon będzie musiał zasłużyć sobie bardziej niż zadbaniem o to, żeby nie nabawiła się kataru. Jakkolwiek uroczy by sam fakt pomyślenia o tym nie był…
- Nie wyglądasz mi na kogoś kto lubuje się w samotnych wschodach słońca.- Powiedziała nagle, starając się trochę zmienić kierunek rozmowy.- A skoro nie zwodzisz wodnych panien, żeby je wciągnąć w otchłań jeziora… Podejrzewam, że w czymś ci przeszkodziłam.
Co można było robić o tak nieboskiej porze na błoniach, poza snuciem się w letargu i próbie ucieczki z własnego dormitorium?
Powrót do góry Go down
Galahad Ollivander

Galahad Ollivander



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptyCzw Kwi 04, 2024 12:13 am

Mruknął pod nosem w zastanowieniu na jej słowa, bo nie myślał rozmarzać się o niezmierzonych światach fantastyki mugolskiej, która była bardzo bliska czarodziejskiemu światu. Kiedy odbywała się premiera i był naocznym świadkiem rozpędzającej się popularności książki, zatracał się w kolejnych etapach rodzinnego rzemieślnictwa. Ciężko było rozmyślać nad dopasowaniem do własnej rodziny do poszczególnych rodów Westeros i Essos kiedy czuł na karku koniec sielskiego młodzieńczego życia, jednak teraz gdy była okazja wszystko przemyśleć, faktycznie zaczął rozmyślać o możliwościach porównawczych i...
Faktycznie, masz rację. - pociągnął temat dalej, zauważając jej migoczące oczy i uśmiech, które wręcz krzyczały o jej fascynacji Westeroskimi dziejami. - Ollivanderowie raczej nie mają smykałki do wielkiej polityki. - uśmiechnął się pod nosem, zauważając oczywistość. Przekrzywił głowę, obserwując taflę wody w zastanowieniu, doszedł do dość szybkiej konkluzji, którą zaraz się z nią podzielił - Za to ród Greengrass... wydaje się być idealnym odpowiednikiem dla jednego z południowych regionów... - zaproponował dość śmiało, obserwując kątem oka jej reakcję. Nie był jakimś specjalnym zapaleńcem co do tematu, jednak widok ludzi zafascynowanych jakimś tematem zawsze powodował w nim wewnętrzną uciechę. Wydawało się wtedy, że pomimo całego tego zła szerzącego się na świecie mały promyk potrafił zapalić się na nowo i rozświetlić dzień. Być może były to trywialne myśli i odczucia, a nawet i tematy, których to dotyczyło, ale przecież życie składało się z tych małych momentów. W finalnym rozrachunku Ollivander wierzył jedynie, że więcej będzie tych szczęśliwych chwil, bo inaczej po cóż byłaby ta ciągła walka? Z czystą przyjemnością kontynuował temat, który zdawał się uszczęśliwiać jasnowłosą Rusałkę Astorię.
Jak myślisz, Martin oprócz dostępu do historii Anglii miał również wgląd do Skorowidza Czystości Krwi? - zapytał luźnym tonem, jakby rozmawiali o pogodzie, a nie potencjalnie jednym z bardziej gwałcących czarodziejskie prawo akcie unaocznienia ich świata. Teoretyzowanie było jedną z dziedzin, które uprawiał dla własnego rzemiosła, naturalnie później weryfikując swoje założenia w rzeczywistości, jednak tym razem oddawał się próżnemu gadaniu bez większych przeszkód.
Nieco zaćmiony porankiem umysł nawet nie zwracał uwagi na próbę odgadnięcia, z jakiego domu była Rusałka, choć od Uczty Powitalnej stało się to dla niego pewnego rodzaju rozrywką w trakcie rozmów. Z drugiej strony mogło to być również zainteresowanie, jakie wykazywał dla przypomnienia sobie książki, o której autorze napomknął. Był przekonany, że za takie słowa mógł przypłacić konkretną karę od stronniczej kadry, bo przecież nie jest to w żaden sposób tajne, że praktycznie każdy z nauczycieli w pewien sposób musiał być powiązany z nienormalnym światem utworzonym przez Lorda Voldemorta w Wielkiej Brytanii. Galahadowi zachodziło jedynie w głowę, kiedy świat zauważy realne zagrożenie, jakim jest budzący grozę, łysy maniak.

Poprawił mankiet luźnej koszuli i jednocześnie ponownie wsunął różdżkę do uchwytu w rękawie. Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna miała w oczach to niebezpieczne coś, które zwykle powodowało niemałe kłopoty. 
Po chwili również do niego dotarło, jak niefortunnie mogły zostać zrozumiane jego słowa, więc spiął się, lekko wybudzając z porannego letargu. Ostatnim czego potrzebował to wpływać na dziewczynę i mówić takie niedorzeczeństwa. Świadom swojego błędu odetchnął kiedy zmieniła temat. Właśnie w takich momentach łatwo było zauważyć różnicę między damami wychowywanymi na modłę tradycji a młódkami o luźnym wychowaniu. Umiejętność obrócenia rozmowy i przodowanie w niej zdawało się być w ich krwi. Ciężko było nie podziwiać tak znamienitych zdolności, jednak aby nie wprawiać nikogo w zakłopotanie, wlepiał wzrok w taflę wody.
Aż boję się spytać na kogo wyglądam, poza topielcem. - odpowiedział z rozbawieniem w głosie, nawet oderwał wzrok od jeziora, żeby zerknąć na dziewczynę z zaciekawieniem. - Skądże... po prostu czytałem, a raczej próbowałem coś z tego zrozumieć. - podniósł dłoń i też książkę, której palec trzymał pomiędzy stronami mugolskiej lektury "Astronomia dla każdego" Detleva Block. Nie sądził, żeby dziewczyna w większym stopniu się zainteresowała, toteż mówił dość luźno i frywolnie, żeby była w stanie zrozumieć jego ton jako: po prostu książki. Nie był wielkim fanem tomiszczy naukowych, wręcz rodzinnie wolał obcować z naturą, a dokładnie drewnem, które można było poddać obróbce i uformować w najbardziej pożądany sposób. 
Poczuł mrowienie w koniuszkach palców, kiedy tylko pomyślał o miejscu pracy, które sobie przygotował na Pokątnej. Tyle pracy, żeby zostać zmuszony do powtórki ostatniego roku... wierzył, że zdoła w jakiś sposób dowieść o braku potrzeby na edukację w Hogwarcie. Być może kolejnego listu z Ilvermorny nie zgubią?
Lividia z pewnością powiedziałaby mu, że nadzieja matką głupich, ale nie był w stanie wpłynąć na swoje poczucie powołania i głupotę od wiecznej nadziei. Bardzo możliwe, że właśnie dlatego rozmawiał z Astorią w tak mało oficjalny sposób. Był po prostu głupi.
Sama masz tendencję do łapania rosy o poranku, czy po prostu przyszłaś sprawdzić stan kamienia, na którym siedzimy? Rusałki chyba nie podchodzą tak blisko ludzi. - rzucił luźno, pozwalając sobie na przyjazny uśmiech, co by nie pomyślała, że faktycznie jest jakimś topielczykiem. Starał się nie utrzymywać na niej wzroku zbyt długo, żeby nie zadziałały na nią żadne jego uroki, choć wiedział, że nawet i bez tego geny robiły swoje. W pewien dziwny sposób Astoria przypominała mu jego młodszą siostrę Jocelyn, którą przecież uznawał za roztańczony promyczek słońca. Jedynie nie do końca był w stanie wyłapać, cóż takiego dawało to wrażenie w jasnowłosej intrygującej damie. Być może ta łatwość w komunikacji i coś jeszcze...
Powrót do góry Go down
Astoria Greengrass

Astoria Greengrass



Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    EmptySro Maj 01, 2024 3:07 pm

- Jak myślisz Martin miał wgląd do…
Zrobiła coś czego nie powinna.
Może to było głupie, może dziecinne, ale zareagowała instynktownie. Pochyliła się do przodu, dociskając dłoń do ust Ollivandera zanim zdążył powiedzieć coś więcej.
Już myślenie o takich rzeczach zdawało się teraz niebezpieczne! Głoszenie teorii o tym jakoby jakiś mugolski pisarzyna miał dostęp do magicznych zasobów… Drgnęła, potrząsając tylko głową zupełnie jakby starała się opędzić od uporczywej muchy. Ekscytacja dziewczyny zmieniła się w ułamku sekundy w czysty strach – wszyscy zdawali się zapominać, że uczniowie – nieważne czy czystokrwisty czy szlama – byli dziećmi wojny. Widzieli zbyt wiele w zbyt młodym wieku; oglądali jak ich przyjaciele znikali z dnia na dzień; tkwili w sieci kłamstw i układów; zapijali się by zapomnieć o tym co działo się poza bezpiecznymi murami szkoły. A teraz stracili nawet to.
Hogwart nie był już ich bezpieczną przystanią. Trzeba było nauczyć się tu przetrwać, wiedzieć kogo unikać, a z kim trzymać.
- Shhh. – Szepnęła przykładając drżący palec wolnej dłoni do swoich warg. Mogli być obserwowani, kontrolowani, podsłuchiwani.
Jej palce były chłodne, brudne od drobinek ziemi i mokre od porannej rosy. Teraz gdy była tak blisko wyraźnie dało wyczuć metaliczny zapach eliksiru uzupełniającego krew i wątłą namiastkę Amortencji, którą pachniała nawet pomimo przymusowego odstawienia. Przesiąkła eliksirami i narkotykami.
Odczekała tak kilkanaście sekund.
Nasłuchiwała – czego dokładnie? Kroków, głosów, szelestu sowich skrzydeł albo kociego miauknięcia Pani Norris. Czyjejkolwiek obecności. Nie miała na tyle odwagi by się ostentacyjnie rozejrzeć, więc tylko niespokojnie zerkała to w lewo to w prawo.
- M-Musisz być ostrożniejszy.- Głos Astorii był jedną z tych rzeczy, która najbardziej zdradzała jej emocje. Cichy, niemal zduszony, jakby walczyła z gulą w gardle. Wzięła głębszy oddech. Ostrożnie zabrała dłoń, ale z przepraszającym, słabym uśmiechem, otarła grudkę ziemi z kącików ust Galahada. – Mamy tu wielu… Karierowiczów.- Nie wiedziała jak to inaczej opisać, więc zrobiła to co potrafiła najlepiej – mówiła wprost to co wiedziała. - Myślą, że jeśli będą kablować, będzie im tu łatwiej. W zeszłym roku donosili do Carrowów. Wtedy jeszcze mieliśmy Snape’a i McGonagall, więc czasami… dało się wykręcić od Cruciatusa. Ale teraz…- Przygryzła dolną wargę, blednąc jeszcze bardziej. Każde czystokrwiste dziecko znało historię Longbottomów. Opowiadano ją jako przestrogę – to dzieje się z małymi, niegrzecznymi zdrajcami krwi. Połowa z ludzi, którzy siedzieli na stołkach nauczycieli była znanymi supremacjonistami głoszącymi wyższość czarnodziejów nad mugolami, utrzymującymi dogmat czystości krwi. –… świat gra w swoją Grę o Tron. A wiesz, że w niej albo wygrywasz albo giniesz. Już teraz plotkują, że jakąś szlamę gdzieś wywieźli, bo próbowała się dostać do szkoły..
Nie wyglądała na szczególnie przejętą losem dziewczyny. Ot urok wychowania wśród czystokrwistych buców. Z czasem zaczynałeś zachowywać się jak oni, przejmować zwyczaje i tradycje. Stawać się wizytówką rodziców i kolejnym krążkiem w maszynie, w której nie było miejsca na empatię wobec niższych klas.

Przeniosła spojrzenie na książkę, którą Ollivander trzymał w dłoniach. Na zachwycanie się faktem, że była o astronomii, o której panna Greengrass potrafiła paplać jeszcze dłużej niż o ukochanym George’u Martinie, przyjdzie jeszcze czas. Na razie tylko wyciągnęła różdżkę i ostrożnie stuknęła w okładkę.
Wymamrotała pod nosem proste zaklęcie transmutacyjne i trzymał w dłoniach coś co przypominało miniaturową wersję „Atlasu Niebiańskich Anomalii” Careirus’a. Zawartość pozostała jednak nieruszona.
Najwyraźniej, choć Astoria była wyjątkowo beznadziejną adeptą zaklęć codzienengo użytku, gdy chodziło o ukrywanie i maskowanie kontrabandy miała swoje asy w rękawie.

Dopiero teraz mogła spokojnie zmienić temat. Odwróciła wreszcie spojrzenie od swojego towarzysza, przymknęła oczy i wyciągnęła buzię bardziej w stronę wschodzącego słońca.
- Wyglądasz… Hm…- Zastanowiła się przez moment.- Wyglądasz na tego miłego, grzecznego gościa, który nigdy nie grał na imprezie w siedem minut w schowku na miotły.- Stwierdziła w końcu, starając się żartobliwie zatuszować fakt, że wcale nie powiedziała mu teraz komplementu.
- Wiesz, to jeden z lepszych kamieni w tej okolicy. Na pewno wiąże się z nim jakaś super poważna historia jak kto kałamarnica z jeziora wyrzuciła go na brzeg czego świadkami byli założycie szkoły i uznali to za znak od Bogów i założyli tu Hogwart.- Stwierdziła starając się bardzo przekonująco, ale lekki uśmieszek i rozbawiony ton zdradzały ją od razu. Był to po prostu głaz. Całkiem spoko głaz – taki do siedzenia, do randkowania, do zrzucania innych do jeziora. Nic więcej. – Po prostu unikam swojego…- no właśnie. Kim był dla niej Malfoy? Przyszłym-niedoszłym-narzeczonym? Niespełnionym crushem? Po prostu zwykłym typem?- … a takiego jednego. - Stwierdziła wreszcie. Machnęła ręką, jakby szkoda jej było cennego czasu na rozwlekanie tematu przed kim konkretnie uciekała. Już wystarczająco męczył ją fakt braku Amortencji. Czuła się jakby ktoś podmienił jej mózg na gąbkę, a rozmowa na temat Malfoya mogła się skończyć albo źle albo jeszcze gorzej. Wystarczająco już przepłkała przez ostatnie dni.
Może odpowiedź była płyszta niż Ollivander się spodziewał, ale taka była po prostu prawda. Nawet jeśli Astoria w tym stanie sprawiała wrażenie zbłąkanej duszyczki wabiącej nieostrożnych chłopców, niewątpliwie wciąż była dziewczęciem z krwi i kości. Dokładnie takim jak ich wiele w murach Hogwartu.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Jezioro    Empty
PisanieTemat: Re: Jezioro    Jezioro    Empty

Powrót do góry Go down
 
Jezioro
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Crucio :: φ Szkoła i okolice :: Tereny przy zamku-
Skocz do: